-

Petersburg



Petersburg
        W sumie będzie mi się kojarzył, przede wszystkim, ze zmienną pogodą. To, że rano jest 20 stopni i pełne słońce wcale nie oznacza, że za 2 godziny będzie poniżej 10 stopni, sztormowy wiatr przecinany gradem, a 15 min później deszcz tropikalny, potem znowu bezchmurne niebo… i tak do wieczora.
Będąc przy temacie "wieczorów"- czerwcowe wieczory w Petersburgu powszechnie znane są pod nazwą „bielyje noczi”. Słońce nie jest w stanie schować się za horyzontem i w nocy jest po prostu jasno. Co w moim przypadku skutkowało notorycznym niedospaniem, a u Grześka kompletnie niczym.
        Myśląc o Petersburgu na pewno będę widzieć przed oczami:
-wypchany złotem Ermitarz (nie mam pojęcia jak się to piszę, ale wygląda mniej więcej tak jak na poniższych obrazkach);
 -fantastyczną scenerię nad rzeką Nevą (Photoshop free zone !:)
-25 piętrowe bloki wybudowane w roku 2014 (myślałam,że takich osiedli już nie produkują, a tu masz! W Petersburgu okazuje się, że popyt jest.. to i podaż się znalazła- na przedmieściach miasta)
-zapamiętam też ogromnego misia Neli (córka znajomego, u której spaliśmy) na jej łóżku // mimo ogromnego rozczarowania czytelnika nie mam zdjęć//.. 
-i trasę do Neli domu też zapamiętam (bo zajmowała nam codziennie 2 godziny z życia- nawet oporny by zapamiętał:)
Poniższych atrakcji nie zapamiętam, więc muszę je wypisać, żeby mi się przypomniały, gdy po latach wrócę do tego wpisu:
-Toalety w autobuuusach 
-Ogromny złoty budynek
-Pomysłowość woditiela awtobusa //albo "awtobus-u"- jeszcze nie umiem odmieniać po rusku (ale jest szpan, jest fan:P//
-Super ekstra biblioteczka jaką strzelili sobie carowie Petersburscy
-Panią z wąsem (nie wspomnę czyjego pędzla) - myślę,że tę informacje uzupełni Kacha (jedyna osoba, którą znam i która rozróżnia epoki malarskie, malarzy i malowidła)
-Panią z mięsnego
Tyle będę pamiętać ja, Grzesiek natomiast z całej wyprawy do Petersburga zapamięta tylko, że Car Petersburski był na tyle cwany, że kazał sobie wykuć w żelazie (czy też innym kruszcu) z 10 mis do chłodzenia wina :)
Generalnie podobał mu się też temat postrzegania zwierząt (przed ucztą) 
i coś w muzeum mu się jeszcze spodobało (ale nie mam pojęcia co... z tej perspektywy wygląda "to" na tipsy.. ale moooogę się mylić // pierwszy raz w życiu :) //
Aaaaa no i miniatury mu się podobały... ale o tym na końcu posta (bo dostałam wytyczne, że nie mogę psuć chronologii zdjęć , bo coś tam się w blogu posypie :)
i nieproporcjonalne do całego miasta rury też zrobiły na nim wrażenie
i sztuka Peterburskiego Banksy-ego
Chwilowo mam wrażenie, że spodobało mu się więcej w tym mieście niż mi.. ale myślę,że jest to raczej przejściowy stan myślenia.. bo prawda jest taka, że Grzesiek w miastach generalnie się N.U.D.Z.I. i nie chce pozować do zdjęć.. żadnych.. i staje się marudny.. i zaczyna rozrabiać..
Mimo "nudy wynikającej z kontaktu z kulturą wyższą- jaką jest Petersburg" wykańczały go chwile spędzane z cyrylicą (a takowe "chwile" dopadały go na każdym kroku). Tak zwana "wieczna łamigłówka", która doprowadzała go do takiego wycieńczenia, że mimo zmiany czasu na Rosyjski spał już o 23 ( w PL 21), wstając oczywiście o 12 (10 w PL).
Poniżej przykład ataku cyrylicy w sklepie spożywczym:
Dosyć szybko zorientowaliśmy się, że aby w Petersburgu nie zbankrutować na karmieniu podstaw piramidy Maslowa (czyli karmieniu się:)  musimy szukać napisu zawierającego w nazwie "столовая" lub "магазин"
W wolnych chwilach od zwiedzania i jedzenia uprawialiśmy alkohol w miejscach publicznych..
..i wdawaliśmy się w różnego rodzaju relacje z pomnikami
Coś co nam obojgu bardzo się spodobało to Grand Market Museum, czyli Rosja w miniaturze:


I WSJO ! PAJEHALI W MASKWU !!!  :)

1 komentarz:

  1. Rosja w miniaturze czyli "makieta" to ostatnia faza Karola - dzieki Dagna!

    OdpowiedzUsuń