-

New Home (Zealand:)

NOWA ZELANDIA

Birma to kraina, Japonia to sen, Kirgistan to teleport.. a Nowa Zelandia to dla odmiany Raj:)
Raj dla szeroko pojętych naturystów!:)
Impreza Nowo Zelandzka rozpoczęła się serią fortunnych zdarzeń. Czyli zapodzianym plecakiem (akurat tym z namiotem w środku) przez Air China oraz 4km spacerem do parkingu o godz.22, gdzie czekała na nas informacja, że nie wydadzą nam samochodu (czyli ostatniej szansy na darmowy, suchy nocleg). Na całe szczęście Nowa Zelandia działa pod jurysdykcją wyrażenia „No worries” (nie ma co się spinać;) więc miks powyższych zdarzeń w sumie oznacza tyle co nic :P Chłopaki z wypożyczalni powiedzieli, że możemy sobie spokojnie spać w tym samochodzie.Tu są kluczyki, a tu jest prysznic, a tu jest kuchnia, a tu jestem ja i służę radą odnośnie wszystkiego:)
Nie wiem , czy marnować wasze oczy na czytanie jakiegokolwiek tekstu, kiedy w grę wchodzi temat Nowej Zelandii.. Prawda jest taka, że nie ma co tu dużo gadać.. to trzeba zobaczyć..  Kraj jest tak piękny, że szczena opada
i nie podnosi się do samego wyjazdu.
Nic się nie poćcie. Jasne, że nie zostawię was sam na sam ze zdjęciami.. Od czasu do czasu coś wtrącę. Ale generalnie przygotujcie się raczej na samotną przeprawę przez góry, doliny, pagóry, jeziora i rzeki.. i na zero metropolii, zero drinków z palemką.. Paleta barw ograniczy się raczej do 2 kolorów- niebieskiego i zielonego (za to w milionie odcieni:).
Codziennie będziemy wstawać razem ze słońcem
 i chodzić spać ubrani w 4 warstwy ciucha plus śpiwór
No może nie codziennie, bo 2 noce spędziliśmy u tego Pana. Dzięki Kuba! i rodzino Kuby!:) Dominika dzięki! Myszotron dzięki! Zazdrościmy Wam jak cholera, że mieszkacie w Nowej Zelandii i że jesteście tacy fajni !!:)
OK. Gotowi?! Nie słyszę! Tak?! No to standardowo. Ostrzeżenie od autorki:
Z góry ostrzegam,że oglądanie poniższych zdjęć grozi zapadnięciem na nieuleczalną chorobą o nazwie „ja tam chce!!”. Ostrzeżenie to kieruje przede wszystkim do osób z grupy szczególnego ryzyka.
Bartek Ż., Paweł P., Madziara, Izabella, Jędrek, Kasia P., Andrzej B., Marco R... - proszę Was uważajcie! Zabezpieczcie się jakoś.. załóżcie rękawiczki na oczy.. nie wiem.. 
Dodam tylko, że jest to choroba zakaźna przenoszona drogą zdjęciową.. Ale słyszano też o przypadkach zachorowań przez kontakt słowny. Niestety do tej pory nie znaleziono antidotum. Nawet wizyta w tym kraju nie gwarantuje całkowitego wyleczenia. Nosicielem jest się już do końca życia.
Objawy: Ręce się pocą, włosy się jeżą, a w głowie tylko słychać urwaną taśmę, powtarzającą w kółko: „muszę tam pojechać” „zastawie dom”, „sprzedam psa”, „muszę tam pojechaćććć”, "muszę tam być".. "tu i teraz" nie ma sensu.. liczy się już tylko "tam i za raz"!

WYSPA POŁUDNIOWA

Wyspa Południowa, to taki jeden wielki park poprzecinany „asfaltowymi szlakami"
można z nich korzystać na 2 (a nawet 4) sposoby:
1. Na Stopa
2.bądź własnym pojazdem:
2.a) Na Madziarę (kumpela)
2.b) Na Marcinka
3. bądź autobusem- koszmarnie drogie i bez należytego Nowo Zelandzkiego luzu. Ale widziałam, że ludzie to robią.
Generalnie Nowa Zelandia to jedna z najlepszych lokalizacji na świecie na uprawianie stopa! Super przyjaźni ludzie, za długo się nie stoi itd. Jest tylko jeden problem.. A mianowicie: jeżeli chcemy utrzymać te wszystkie drzewa
 i pastwiska
w odpowiednim odcieniu zieleni.. to musi często padać! I pada :) Tropikalną ścianą deszczu.
No i wiadomo. Tempo podróżowania jest inne na stopa. My mieliśmy miesiąc na Nową Zelandię i grafik napięty do zieloności! Więc skłoniliśmy się ku opcji numer "na Marcinka". Promocja i Bóg Kon Tiki sprawili, że za 20 baksa nowolelandzkiego (1$=2,80zł) na dzień mieliśmy nieprzeciekający, podgrzewany, ekonomiczny dach nad głową.
Nazbierałam tu sobie taką małą kolekcje asfaltów wtopionych w krajobraz z naszego nowego okna na świat:)
 W sumie można by tą Nową Zelandię zrobić całą "na leniwca"
 i nie ruszać na szlak (dla ludzi..)  
 Ale..wtedy nie można by było brać prysznica pod wodospadem...
 zgubić się w lesie duchów
rozpalać kozy w domku zamieszkałym przez myszy
 zamarzać nocą w namiocie
rozpalać ogniska w lesie
uchodzić z życiem osuwiskom skalnym
i grzęzawiskom błotnym
zbierać grzybów Turawskich
i wielu wielu innych rzeczy też nie doświadczymy jak nie ruszymy "na szlak"
To co się dzieje tam z przyrodą przekracza każde pojęcie (nawet moje:). Jest taka część wyspy, na której drzewa pokryte są praktycznie po czubki mchem.
A wszystko przez te deszcze, te wodospady i te lodowce..
Z ciekawostek: w Nowej Zelandii przypadło nam spędzić drugie święta poza domem. Święta Wielkanocne. Muszę przyznać, że poradziliśmy sobie z tym tematem w iście Dagno- Tarkańskim stylu:)
 najlepiej nam wyszło "szukanie zajączka" :)
Taaaa.. normalnie mam mokre ręce jak oglądam te zdjęcia.. No ale wiadomo.. święta, święta..
 i po świętach
czas ruszać w drogę
pingwiny tam są na tym zdjęciu! Pingwiny!:)
 Góry soli morskiej też tam mają!:)

WYSPA PÓŁNOCNA

Trochę bardziej ucywilizowana ale nie przesadzałabym. Według Grześka najlepsze miejsce na planecie ziemi pod względem jego obsesji..
obsesji na punkcie gorących źródeł!
Zaskoczeni?! Jeżeli ktoś do tej pory nie pokleił jakimś cudem.. to ja mu teraz pokleje! Grzesiek maniakalnie wyszukuje w każdym kraju miejsca, w których coś gdzieś bulga... Oddajmy się teraz relaksującej retrospekcji (którą podejrzewam Grzesiek uprawia codziennie przed snem zamiast liczenia owiec:):

Kirgistan, Góry Tien Szan
Kirgistan, okolice jeziora Issyk Kul
Rosja, syberia:
Mongolia
Nepal
Tajlandia
 Milion krotnie Japonia
Hawaje
W związku z powyższym od gorących źródeł muszę zacząć tę fotostory o Wyspie Północnej, bo by mnie przecież zabił!!
Generalnie wszystko tu bulgocze.. błoto, woda, rzeki, ocean.. Niesamowite..  Jak jakiś jeden wielki gar zupy pokryty warstewką ziemi.
 Ahaha nie mogę z niego.. jaki skupiony :)
 proszę jakie dorodne okazy bulgnięcia:
 Uwierzcie mi.. mnie też to nie jara.. ale połowa karty pamięci jest zapchana tymi zdjęciami, więc co zrobić? Jak nie dzielić się tym wrzącym szczęściem z wami:)
 doooobra, już dobra! Zgrywam się! Może trochę mi się to podobało.. przyznaję :)
 o jeeeezzzooo.. bardzo mi się podobało! Nie "trochę" tylko "bardzo".. wielka mi różnica..
 OK! OK! Zajebiście mi się podobało! Przyznaje!
 Ale wracajmy już może na ląd. Bo mimo, że Grzesiek przez całą podróż głową bujał po gorących źródłach, to ciałem udało mu się nawet jeden śnieżny szczyt zaliczyć.
 O proszę! Nawet na czubku góry znalazł gorące źródło..
Jak już zleźliśmy z Tongariro, to ruszyliśmy jeszcze na parę spacerów tu i siam.
I już i koniec :)
Jak zawszę trochę mi zajęło wymotanie tego wpisu i nastał środek nocy.. Czas więc zdmuchnąć świeczkę,
 zamknąć oczy
 i ułożyć się gdzieś na chmurce przefruwającej nad Nową Zelandią.
Dobranoc!

pozdrawiają Was ciepło Król i Królowa gorących źródeł:)

Buziaki !




k... jak się wyłącza tego bloga??!


2 komentarze:

  1. Zrobiło mi się gorąco od tych gorących źródeł, tym bardziej, że jestem właśnie w Hajduszoboszlo, gdzie też są zieje parą z wody i do tego temperatura ponad 30 stopni na zewnątrz :)
    Nowa Zelandia jest rzeczywiście jak szampan, bomba zegarowa, kocioł piekielny i raj zarazem. Jestem pewna, że mieszkają tam Hobbici i krasnoludy, w jaskiniach śpią smoki, które na obiad zjadają śpiące foki:) Wpadnę tam jutro na jedno południe, zobaczę czy to nie był fotomontaż :) Ściskam Was dzieci również z okazji Dnia Dziecka. Mammmmmmmmma

    OdpowiedzUsuń
  2. Troche zakrecilo mi sie w glowie po tych zdjeciach spadajacej wody, fruwajacych cial i nagiego korpusu Grzeska pod porannym prysznicem na tle skaly :) Na szczescie nie jestem zwiazana ani domem z ogrodkiem, ani skarpetkami meza, ani wygodna posadka. Dzeci mam odchowane, zreszta Mila i Pola w kazdej chwili sa gotowe na przygody! Pies nie stanowi zadnego problemu, wrecz przeciwnie rozlegle zielone pagorki i woda to jej zywiol. Jolie na widok zdjec ssikala sie na kolana :D Nowa Zelandio we are coming home!

    OdpowiedzUsuń