Kirgistan
Przyznam , że do Kirgistanu zaczęłam nastawiać się
negatywnie odkąd Artur ( host z Moskwy) powiedział, że „tam się nie jeździ”.
Czyli ludzie fatalni i niebezpiecznie i w sumie sam nie wiedział dlaczego, ale
NIE ( coś w stylu, że wszyscy o Gruzji mówią „TAAAAAK”, to tu mamy odwrotną
sytuację). On sam nie znał nikogo kto by tam z nieprzymuszonej woli pojechał, a
moje argumenty , że wybraliśmy ten kraj bo składa się on w 90% z gór jakoś nie
były w stanie jego „nie” przerobić na „tak”.
Lot U62909- na zawsze zmienił już nasze myślenie o Kirgistanie :)
Lot U62909- na zawsze zmienił już nasze myślenie o Kirgistanie :)
Przez cały lot ( trwający 5 godzin) kirgizi radośnie gromadzili się w formę kolejki przy toalecie
Tak więc wchodząc do samolotu wypełnionego już tylko ludźmi o czarnych włosach i twarzach ponaciąganych na podobiznę Czingiz Hana pomyślałam, że od tej pory aż do końca naszej podróży (z przerwą na Australię) funkcjonować będziemy jako „biali”. Biali, według mojego słownika oznaczać będzie podejście „chodzącej gotówki”; cen wytarmoszonych o jedno albo 2 zera w górę, ”heloł maj frend” i inne takie.
Rozjechany sedes wita nas już na lotnisku w Osz (ukryty za drzwiami z napisem "Tualet"). Jesteśmy w Azji- nie da się ukryć! ;) Osobiście uważam, że tego rodzaju kible są o wiele praktyczniejsze niż "małyszowanie" 30cm ponad naszym europejskim sedesem w jakimś obszczyj barze. Grzesiek uważa inaczej.. tracę już nadzieję, że kiedykolwiek dojdziemy na tej płaszczyźnie do jakiegokolwiek porozumienia. (mam nawet podejrzenia,że Grzesiek na europejskich kiblach SIADA !dlatego ich tak broni. Nie mam na to jednak dowodów)
No ale wróćmy do kirgizów... W praktyce okazało się, że to jeszcze nie ten kraj, w którym ktokolwiek zwraca na nas uwagę w sensie finansowym. Jeżeli chodzi zaś o zwracanie uwagi ogólnie, to faktycznie ją zwracaliśmy na okrągło. Wystarczyło zatrzymać się na dłużej niż 2 sekundy, a już sypał się zestaw pytań ( zawsze ten sam zestaw).
- Skąd przyjechaliście? Z Polski ? AAAA z Polski.. ( i tu
następowała chwila dygresji nad dalekimi przodkami pochodzenia polskiego , bądź
też nad czasem spędzonym w armii..)
- No i kak tam w Polszy? Normalna? Aaa normalna – no haraszo.
(„normalna”- to u nich „dobrze”:)
- Muż i żena ? Aaaa niet..
-Skolka wam liet? Aaaa 28..
-A ile macie dzieci? No ja w tym wieku miałem już 3..
Po nawiązaniu już głębszej przyjaźni – czyli po wymianie
powyższych, rozbrajających pytań na nasze skromne odpowiedzi następowały już
tylko zdania twierdzące:
- Koniecznie muszę was przyjąć do siebie/ pokazać miasto /
zawieść tu i tam / zdzwonimy się ! Tu mój numer.
Miasto Osz
Pierwsze wrażenie : Bardzo gorąco! Teraz małe poparcie w liczbach: 2 litry wypitej wody, daje nam w Osz, pod wpływem 45 stopni Celcjusza w cieniu zero potu i zero sikania. Baaaardzo gorąco!
Ale ! nie powstrzymało to nas od pójścia na B.A.Z.A.R!- czyli ulubionego miejsce Grześka w miastach.
W sumie B.A.Z.A.R. to jedyne miejsce w mieście, do którego zawsze i o każdej porze chce iść Grzesiek. Ma on tam do wykonania wiele misji. A mianowicie :
1.Rozpoznanie stopnia rozwoju cywilizacyjnego kraju na podstawie formy przechowywania mięsa na B.A.Z.A.R.ze
2. Odpowiedzenie sobie (lub ewentualnie mi) na pytania "CO, TO JEST?", To się je?!?! "jak to smakuje"
Poniżej parę odpowiedzi na powyższe pytania (wszystko przeszło przez jego układ pokarmowy rzecz jasna!)
2a. To są np. cukierki.
2b. Tym zagryza się browara. Z krowiego mleka. Mega słone i kwaśne i NIE słodkie. Sprzedawane też w sklepach, na stacjach benzynowych w saszetkach, jak paluszki.
2c. Torty nieroztapiające się na słońcu i tym samym nie rozprzestrzeniające salmonelli istnieją!
Na B.A.Z.A.R-ach można też tanio i lokalnie pojeść.
Wykończeni rozwiązywaniem miliona "zagadek kulinarnych" postanowiliśmy wybrać się na wzgórze. Zahaczając o Osz-ański Diney Land :)
Miasto Osz
Pierwsze wrażenie : Bardzo gorąco! Teraz małe poparcie w liczbach: 2 litry wypitej wody, daje nam w Osz, pod wpływem 45 stopni Celcjusza w cieniu zero potu i zero sikania. Baaaardzo gorąco!
Ale ! nie powstrzymało to nas od pójścia na B.A.Z.A.R!- czyli ulubionego miejsce Grześka w miastach.
W sumie B.A.Z.A.R. to jedyne miejsce w mieście, do którego zawsze i o każdej porze chce iść Grzesiek. Ma on tam do wykonania wiele misji. A mianowicie :
1.Rozpoznanie stopnia rozwoju cywilizacyjnego kraju na podstawie formy przechowywania mięsa na B.A.Z.A.R.ze
2. Odpowiedzenie sobie (lub ewentualnie mi) na pytania "CO, TO JEST?", To się je?!?! "jak to smakuje"
Poniżej parę odpowiedzi na powyższe pytania (wszystko przeszło przez jego układ pokarmowy rzecz jasna!)
2a. To są np. cukierki.
2b. Tym zagryza się browara. Z krowiego mleka. Mega słone i kwaśne i NIE słodkie. Sprzedawane też w sklepach, na stacjach benzynowych w saszetkach, jak paluszki.
2c. Torty nieroztapiające się na słońcu i tym samym nie rozprzestrzeniające salmonelli istnieją!
Na B.A.Z.A.R-ach można też tanio i lokalnie pojeść.
Menu w kirgiskiej
knajpie (ristoranie) w 99% składa się z potraw z mięsem.
- Manty – coś podobnego do gruzińskich khinkali, czyli mieso
z cebula i przyprawami w cieście.
-Lagman- makaron z mięskiem, papryka, pomidorem
-Plov – Ryż z mięsem, wałęsa się tam też marchewka i cebula
w ilości skromnej
- Szaszłyki- mięsko świeżo zgrillowane (głównie krowina lub
baranina), a na nim świeża cebula; podawane na „szmpurze”- to taka żelazna
dzida do grillowania.
-kebap – mięso zmielone, sklejone wokół szampura i
zgrillowane.
-Samsy- bułki z mięsem i cebulą
- xxxxxxxxxx- mięso z
ziemniakami
- Lepioszka – chleb do zagryzania potraw mięsnych, podawana
do każdego posiłku.
- Czai – herbata : ) W Kirgistanie do wszystkiego pije się
herbatę. Instytucja kawy praktycznie nie istnieje :) Mimo, że większość restauracji ma w nazwie
„Kofie”, to kawy w karcie nie mają
Wykończeni rozwiązywaniem miliona "zagadek kulinarnych" postanowiliśmy wybrać się na wzgórze. Zahaczając o Osz-ański Diney Land :)
Po tych wszyyyystkich powinnościach wgramoliliśmy się na pierwszą lepszą ( i jedyną w Osz) górę.No i jak to w górach bywa..
były fajne widoczki
były flagi:
i były spektakularne zachody słońca:
P.S. Proces wyrabiania "białych kulek"
doing & kising (doing- od "dojenia", a kising od "kiszenia"- dla jasnośc i pełnej)
syper tajne wydzieliny ukiszywane są w specjalnie dobranych (kolorystycznie:) worach
czary mary, hokus pokus
i kuleczki prażą sie w kirgijskim słońcu
segregejszon
silny marketing!!!
KONIEC HISTORII :)
Buźka i do nastepnego !
To chyba zoladki. Chce zetona po powrocie.
OdpowiedzUsuń