-

King Kong Hong Kong

W Hong Kongu byliśmy aż 3 dni i sama nie wiem co Wam o tym miejscu powiedzieć. Upchana na paru kilometrach kwadratowych mieszanka absolutnie wszystkiego. Bogactwa i biedy, potu i perfum, szczurów i sklepów Chanel. Wysokość budynków i ich gęstość zabudowy wygrywa w statystykach z takimi wariatami jak Szang Hai czy Manhatan. Smog można tu ciąć tępym nożem. Po ulicach snują się skośni, hindusi, biali, czarni i latynosi. Ciasno, duszno i gorąco. Biali przeważnie w opcji garniturowej z wysoko zawieszonymi nosami „robią wielkie biznesy” i „wielkie kariery”. Dużo wśród nich młodych wilków, merdających co sił ogonami w upoconych koszulach- podlizujących się swoim starszym bratom z korporacji :) Hindusi naciągają na zegarki i dbają o to aby syf był na należytym poziomie, czarni sprzedają co popadnie, Chińczycy sprzedają susz ze wszystkiego, dla zdrowotności rzecz jasna, żeby nie zachorować albo co gorsza nie oszaleć w tym chorym świecie.
W tym gąszczu wszystkości jest parę atrakcji niespotykanych w innych zakątkach ziemi. Przewodniki przekonują, że można w tym szaleństwie spędzić co najmniej dwa tygodnie tylko zwiedzając. W końcu Hong Kong to nie tylko miasto, ale też kraj, ze swoją walutą, ze swoją kulturą (?!:), ze swoimi 2 piętrowymi tramwajami, ze swoim największym na świecie Buddą (w kategorii „Budda z brązu") i ze swoimi nieprawdopodobnymi statystykami w działce „ilość mieszkańców na centymetr kwadratowy”.
Ok. Myślę, że po tak obszernym wstępie dacie sobie radę z interpretacją poniższych zdjęć. No to lecimy !


Podczas naszej wizyty (audiencji;) trwały "protesty". Nie wiem jak przedstawiono je w mediach zachodnich- pewnie krwawo i dramatycznie.. Na miejscu natomiast polegały one na zablokowaniu jednej z dróg na wyspie biznesowej (czyli tej z największymi wieżowcami z wygrawerowanymi logami poważnych firm na czubkach). Nie jestem za dobra w te "polityczne klocki" więc od razu mówię, że to co napisze poniżej to takie zgrubne wytłumaczenie dlaczego te namioty i barykady blokują tę właśnie ulicę. Na początek parę faktów : 1. Hong Kong należał do Korony Brytyjskiej 2. Przez Hong Kong przepływa ogromna rzeka hajsu 3. Chińczycy lubią stawiać elektrownie na rzekach hajsu.
Sprawa polegała na tym , że Wielka Brytania zwróciła Hong Kong Chinom pod warunkiem spełnienia złotego warunku, że obywatele Hong Kongu mogą wybierać swoich polityków do sprawowania władzy. No i niby mogli wybierać ale tylko spośród kandydatów, których wystawili Chińczycy.
W Hong Kongu prócz alei namiotów znaleźć też można Aleje Gwiazd. Jak się ją już znajdzie, to można się nią przejść, aż do pomnika Brucea Lee nie spoglądając pod nogi. Prawda taka, że o gwiazdach skośnego kina wiemy tylko tyle, że istnieje i przypuszczalnie aktorzy którzy je tworzą, mimo wysokiego stopnia podobieństwa mają różne imiona i nazwiska.
No tak już na sam koniec slajdowiska.. seria zdjęć poświęconych tematowi "suszki ku zdrowotności"
Aaaaa i dosyć istotna istotność dla zrozumienia liczebności naszej grupy w kolejnym odcinku zmagań Dagny i Grześka ze światem. Otóż w Hong Kongu udało nam się nabyć nowego kompana podróży o imieniu Katarzyna :)!!

                                                                                              




 Pozdrawiają Was wpuzzlowani w hong-kondzką rzeczywistość  D&G

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz